Opowieść przedstawiona od samego początku... zanim powstał zespół One Direction.
Zapraszam do czytania ! ;*

Obserwatorzy

poniedziałek, 23 lipca 2012

Powiadomienie

Kochani, mam jedno słowo: WOW! 21 komentarzy pod ostatnim rozdziałem? Jesteście wspaniali! Przepraszam, ale ostatnio nie mam weny... Postaram się dodać 6 rozdział jak najszybciej! :/ Już zaczęłam go pisać. Bądźcie cierpliwi, proszę. ;D Aha i najważniejsze! Dzisiaj 23 lipca... Na tt złożyłam już wszystkim życzenia, ale co tam... Życzę Wam wszystkiego najlepszego, spotkania z 1D i zamieszkania w Anglii! :D Chciałam też podziękować Simonowi, Wam, oczywiście, Directioners oraz 5 wspaniałym chłopakom, którzy zmienili moje życie na zawsze! <3 Nigdy nie kochałam tak bardzo jednego zespołu. Teraz ten zespół jest czymś więcej... jest częścią mojego życia! 
Jestem też naprawdę wdzięczna @TheCookieee (follow her!), która czyta mojego bloga, a ja jej! Jest niezwykle miłą osobą. <3 Dziękuję ci, za te wszystkie miłe słowa. ;D
Polecam też tego bloga: http://wont-let-go.blogspot.com/ tej dziewczyny: @katherine_nut Naprawdę świetny blog! 
Oraz ten blog: http://cauze-we-re-like-na-na-na.blogspot.com/ Dziewczyna, która pisze ten blog ma  wielki talent do pisania, tylko pozazdrościć. ;p
No, to tyle. Do następnego, kochani! xoxo


P.S. Jestem ciekawa czy domyję dzisiaj to na mojej ręce:
;D

poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział 5 - Zakończenie roku szkolnego / X Factor

<Cz. 1> *Zakończenie roku szkolnego*

- Jessica, wstawaj! Spóźnisz się do szkoły! -poczułam jak ktoś siada obok mnie na łóżku i delikatnie potrząsa moją ręką. Dopiero po chwili zidentyfikowałam głos. Należał on do mojej mamy, Kate. Otworzyłam niechętnie oczy, a po chwili lekko je zmrużyłam i zasłoniłam ręką, ponieważ oślepiło mnie słońce, wnikające przez okno do mojego pokoju. Niechętnie podniosłam się do pozycji siedzącej, przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na mamę.
    Czekała, aż będę całkowicie zdolna do rozmowy. W końcu zapytała:
- Mogłabyś wytłumaczyć mi, dlaczego przez ponad pięć minut wymawiałaś imię "Harry"? -na jej twarzy pojawił się grymas.
    Wytrzeszczyłam na nią oczy i spłonęłam rumieńcem.
- Jak to? Kiedy?
- Niecałe dziesięć minut temu. Nie wstałaś, kiedy zadzwonił twój budzik, więc musiałam cię obudzić, a wtedy zaczęłaś niemal mruczeć to imię. Chodzi o jakiegoś chłopaka? -zapytała mama, czując drobne zakłopotanie. Rzadko rozmawiała ze mną o takiego typu sprawach.
    Starałam się wyglądać normalnie i udawałam przez chwilę, że kompletnie nie wiem o co chodzi. Szybko wymyśliłam jakąś głupią wymówkę. Próbowałam brzmieć przekonująco:
- Wczoraj przed spaniem oglądałam jakiś idiotyczny serial i tam był taki Harry... Wiesz, mamo, taka postać, na widok której dziewczyny wzdychają i w ogóle... Myślę, że to dlatego. Nie przejmuj się. -Posłałam jej delikatny uśmiech i spojrzałam na nią, aby przekonać się, że niczego nie podejrzewa. Po chwili mama kiwnęła tylko głową, na znak zrozumienia, a ja dyskretnie odetchnęłam z ulgą.
    Wyszła z pokoju pozwalając mi się ubrać.
    Było blisko, pomyślałam. Nie chciałam jej na razie informować o jakimkolwiek chłopaku. Harry jeszcze nawet nim nie był, a ja nie chciałam mówić niczego przedwcześnie.
   Wstałam z łóżka i ubrałam długi, luźny, biały top z fioletowym napisem: "I'm sweet. Taste me" oraz granatowe, obcisłe leginsy. Na nogi założyłam czarne sandałki z niskim obcasem. Włosy związałam w koka.
   Zeszłam na dół. Spakowałam śniadanie do torby, pożegnałam się z rodzicami i wyszłam z domu. Niespodziewanie szybko dotarłam do szkoły, być może dlatego, że chciałam go znowu zobaczyć. Ujrzeć jego szeroki uśmiech, białe zęby i te kręcone, puszyste włosy...
    Spojrzałam na plan lekcji jego klasy, który wisiał na wielkiej tablicy korkowej w głównym korytarzu. Powinien mieć teraz angielski. Odnalazłam wzrokiem jego klasę, lecz Harry'ego nie dostrzegłam. Wyglądało na to, że nie było go dzisiaj w szkole.
    Lekcje dłużyły mi się nieubłaganie, a przerwy spędzałam samotnie na korytarzu. Czasami tylko zamieniłam kilka słów z Adiel i innymi koleżankami, z którymi utrzymywałam bliskie kontakty, podczas nieobecności w szkole mojej przyjaciółki.
    Co prawda Alice jest zwariowana, energiczna i kompletnie nie potrafi ukrywać swoich emocji, ale kiedy nie ma jej ze mną, nie czuję się pewnie. Zawsze muszę mieć ją pod ręką, dlatego te pięć miesięcy bez niej, kiedy wyjechała do USA, były totalną masakrą.
    Byłam przekonana, że Harry pojawi się następnego dnia w szkole, jednak myliłam się. Nie było go. Zajrzałam raz po szkole do piekarni, lecz nawet tam nie ujrzałam jego uśmiechniętej twarzy za ladą. Pomyślałam, że wyjechał, lecz zdziwiło mnie, że nie poinformował mnie o tym i nawet się nie pożegnał. Zrobiło mi się smutno przez chwilę. Nigdy z nikim się tak dobrze nie bawiłam. To Harry sprawiał, że miałam ochotę śmiać się przez cały czas.
   Nadszedł piątek -dzień rozdania świadectw. Spotkałam się wcześniej z Alice, przed szkołą. Moja przyjaciółka ubrana była w białą, luźną i elegancką bluzkę z kołnierzykiem pod samą szyję. Jej zgrabne nogi opinały obcisłe, czarne leginsy. Na nogach miała wysokie koturny. Musiałam przyznać, że wyglądała niesamowicie.
- Witaj, księżniczko! -przywitała mnie radośnie i objęła mocno. - Dla kogo się tak odpicowałaś, co? Ta krótka, czarna spódniczka i te czarne, wysokie pantofle, ach! Oj, komuś tu opadnie szczęka... A my dobrze wiemy komu... -powiedziała teatralnie, wysokim głosem.
   Wywróciłam żartobliwie oczami. Nadal cieszyłam się z towarzystwa Alice, a nawet z jej irytujących żartów. Przypomniałam sobie jednak o Harry'm, a moja mina z wesołej przerodziła się w smutną. Byłam przekonana, że już się z nim nie zobaczę.
- Skoro już wspomniałaś o Harry'm... Dzisiaj rano moja mama przyłapała mnie jak wymawiam jego imię przez sen. Skłamałam, że oglądałam głupi serial i dlatego... -nie dokończyłam zdania, ponieważ Alice złapała mnie za ramiona i odwróciła w stronę schodów.
    Na początku nie wiedziałam o co jej chodzi, lecz po chwili zrozumiałam i... zobaczyłam go. Harry szedł pod górę schodami, prowadzącymi do głównego wejścia szkoły. Kierował się w naszą stronę, a ja przyglądałam mu się z otwartą buzią. Miał na sobie czarne rurki, z nieco opuszczonym krokiem, szarą marynarkę, a pod spodem białą koszulę. Wyglądał niezwykle pociągająco! Co więcej, te ciemne okulary policjantki na jego nosie, tylko dodawały mu seksapilu...
    Znajdował się już tylko kilka metrów od nas. Momentalnie zdjął okulary i schował je do wewnętrznej kieszeni marynarki. Dostrzegłam, że spojrzał na moje pantofle, a jego wzrok bardzo powoli przesuwał się do góry, aż w końcu napotkał moje spojrzenie. Uśmiechnął się szeroko i szybko znalazł się przy nas.
- Cześć, dziewczyny! -przywitał się ze mną i cmoknął mnie w policzek na przywitanie. Tak samo postąpił z Alice, aby dziewczyna nie czuła się niezręcznie. Jednak to była Alice... Ona i niezręczność?! Bałam się nawet myśleć, co dzieje się teraz w jej głowie.
- Witaj, Harry. -odpowiedziałam. - Nie było cię w szkole i myślałam, że wyjechałeś...
- Przepraszam, że nic ci nie powiedziałem, ale nie miałem na nic czasu. -rzekł poważnym tonem.
    Skinęłam tylko głową nieusatysfakcjonowana jego odpowiedzią, choć wiedziałam, że powinnam teraz cieszyć się, że nigdzie nie wyjechał. Chwilę później skierowaliśmy się na salę gimnastyczną. Uroczystość rozdania świadectw już się zaczynała. Na szczęście nie trwała ona długo. Nim się obejrzałam, już wszyscy zaczęli żegnać się z przyjaciółmi i rozchodzić do swoich domów. Ja również wymieniłam się uściskami z kilkoma osobami, aż w końcu natknęłam się na Harry'ego.
- No, to mamy trzeci raz. Właśnie wpadłem na ciebie trzeci raz. -westchnął i uśmiechnął się szeroko.
    Zaśmiałam się. Czyżby przeznaczenie?
- Hej -dotknęłam go delikatnie w ramię -ja tam nie narzekam. Nie wiem jak ty.-spuściłam wzrok obawiając się jego reakcji.      
    Harry bacznie mi się przyglądał.
- A chciałabyś częściej na mnie powpadać? Znaczy... mam na myśli spacer, wieczorem... -podrapał się po karku widocznie zakłopotany, lecz zauważyłam cień uśmiechu na jego twarzy.
- Jasne, kiedy?
- W niedzielę, o dwudziestej?
- Idealnie. To jesteśmy umówieni.
    Po chwili przytuliłam go na pożegnanie, a on odwzajemnił uścisk. Ślicznie pachniał. Ledwo się od niego oderwałam.
  Wyszłam ze szkoły, trzymając w ręku swoje świadectwo. Odnalazłam wzrokiem Alice i razem zmierzyłyśmy w stronę mojego domu.


<Cz. 2> *X Factor*

    Szłyśmy chwilę w milczeniu. Zaczęłam martwić się, że coś stało się Alice. Znając ją, teraz powinna skakać z podniecenia i drzeć się wniebogłosy, podekscytowana zaistniałą sytuacją z Harry'm.
- Alice, dobrze się czujesz? Jesteś jakaś taka strasznie cicha. -zmarszczyłam czoło. Dziwnie to zabrzmiało. Normalni ludzie zapytaliby ją o to wtedy, kiedy byłaby sobą, czyli krzyczałaby i podskakiwała z radości jak małe dziecko. 
- Tak, czuję się świetnie! Pomyślałam, że nie lubisz jak się tak nadmiernie cieszę.
    No cóż, nie była to do końca prawda. Lubiłam jak okazywała swoją niezwykle szczerą radość, ale wolałabym, żeby nie robiła tego w miejscach publicznych. Ludzie zawsze się wtedy na nas dziwnie patrzą. Teraz jednak nikt nas nie obserwował, ani nie zauważyłam nikogo w pobliżu, więc nie miałam nic przeciwko.
- Alice, nikt nas nie widzi, więc śmiało... nie tłum tego. -uśmiechnęłam się i od razu zobaczyłam jak zmienia się jej wyraz twarzy. Miałam nadzieję, że tego nie pożałuję.
- O-Mój-Boże! Jess, czy ty widziałaś jak on się gapił na twoje nogi?! Oczywiście nie pomińmy tego, że wyglądał jakby chciał zedrzeć z ciebie całe ubranie. Pożerał cię wzrokiem, dosłownie! Ledwo co tam spokojnie wystałam. Nie wiesz, co ja przeżywałam.
    Spojrzałam się na nią jak na wariatkę, ale spokojnie... zawsze się tak na nią gapiłam. 
- Uwierz, Alice, ja nawet bałam się pomyśleć, co wtedy działo się w twojej zwariowanej główce. -zaśmiałam się. -Zresztą, widziałaś jak on nieziemsko dzisiaj wyglądał? A w dodatku te jego perfumy... Kiedy przytuliliśmy się na pożegnanie, myślałam, że nigdy go nie puszczę! Dobrze, że przypomniałam sobie, że na mnie czekasz.
    Alice spojrzała się na mnie i poruszyła żartobliwie brwiami.
- Oj, chyba ktoś nam się tu zakochał...
    Posłałam jej nużące spojrzenie, a po chwili spoważniałam. 
- Nie wiem... może... Ale nadal nie powiedział mi, dlaczego nie było go w szkole.
- Daj spokój, Jess! Może to sprawa rodzinna? Możesz go o to wypytać, kiedy następnym razem się spotkacie.
    Alice zauważyła uśmiech, powoli rozciągający się na mojej twarzy. Zapytała podekscytowana:
- Już się umówiliście, prawda?! Wiedziałam!
- Tak. Zaprosił mnie na wieczorny spacer, w niedzielę.
- Och, jak romantycznie! -rozmarzyła się.
    Wreszcie dotarłyśmy do mojego domu. Weszłyśmy do środka, przywitałyśmy się z rodzicami i pobiegłyśmy na górę. Alice wyciągnęła z mojej szafy swoją torbę, w której znajdowały się jej ubrania, specjalnie spakowane na takie okazje, jak piżama-party. Kiedy zrobiło się późno przebrałyśmy się w piżamy i od razu położyłyśmy się spać.
    Następnego dnia zostałyśmy same w domu i oglądałyśmy jakieś durne seriale, czekając, aż zacznie się X Factor.
- Idę wziąć prysznic. Zawołaj mnie jak się zacznie! -poleciła lekko podekscytowana Alice, kierując się w stronę łazienki na górze.
    Ja, natomiast, stałam w kuchni nalewając do szklanek sok pomarańczowy i wsypując popcorn do miski.
    Usłyszałam jak zaczyna się program. Nie chciałam oglądać początku. Było to po prostu standardowe przywitanie z publicznością i wejście jurorów. Wolałam poczekać, aż zacznie się przesłuchanie. I wtedy usłyszałam znajomy głos... Męski głos. Może mi się tylko zdawało? Ale skądś go znałam. Weszłam do salonu popijając sok, a mój wzrok przeniósł się na ekran telewizora. Momentalnie wyplułam napój na podłogę i zaczęłam się krztusić. Zszokowana wytrzeszczyłam oczy. Zobaczyłam Harry'ego Styles'a, stojącego na środku sceny, trzymającego w ręku mikrofon i przedstawiającego się licznej widowni oraz jurorom. Ubrany był w ciemne spodnie, z lekko opuszczonym krokiem, biały t-shirt i szary sweterek. Jego szyję okalał cienki, ciemno-zielony szal.
- O MÓJ BOŻE! ALICE BETHANY FLOUR, CHODŹ TU, NATYCHMIAST! -krzyknęłam na cały dom.
    W mgnieniu oka ujrzałam przyjaciółkę z mokrymi włosami, owiniętą samym ręcznikiem. O mało co, nie poślizgnęła się na schodach.
- Ej, miałaś mnie zawołać kiedy się zacz... -spojrzała na ekran i urwała. -O KURWA! -krzyknęła, chyba najgłośniej jak potrafiła. Jej ręcznik prawie spadł na podłogę odkrywając jej nagie ciało, lecz złapała go w ostatniej chwili i z powrotem się nim owinęła. Po chwili zorientowała się, co powiedziała. Zdziwiły ją swoje słowa, ponieważ rzadko kiedy przeklinała, lecz ten moment, z całą moją akceptacją, zasługiwał na takie wyrażenie.
- To-to przecież jest Ha-Harry! Słodki Jezu! -wyjąkała i podeszła bliżej mnie. Złapała się jedną ręką za głowę.
    Obie teraz wpatrywałyśmy się osłupiałe w ekran telewizora, gdzie Harry właśnie opowiadał o tym, że pracuje w piekarni i zamierza studiować prawo, socjologię, biznes i "coś jeszcze, ale nie wie co" . Chwilę później zaczął śpiewać ulubioną piosenkę mojej mamy: "Isn't she lovely" Stevie'go Wonder'a. Kiedy usłyszałam jego, wspaniały, pozbawiony jakichkolwiek nieczystych dźwięków, głos, myślałam, że zacznę płakać. 
- Mówił mi, że lubi śpiewać, ale nic nie wspomniał, że ma zamiar pójść do X Factor! Mój Boże, jaki on ma cudowny głos! -powiedziałam do Alice, nie odrywając wzroku od telewizora.
    Nie wiedziałam czy dziewczyna zrozumiała to, co przed chwilą do niej powiedziałam. Zauważyłam, że wpatrywała się pustym wzrokiem w ekran, jakby miała zamiar zaraz zemdleć. Trochę się o nią martwiłam.
    Kiedy Harry skończył śpiewać, nadszedł czas na opinię jury. Nicole Scherzinger i Simon Cowell byli zadowoleni z jego występu. Niestety trzeci z jurorów, Louis Walsh, miał wątpliwości co do tego, czy Harry poradzi sobie z karierą muzyczną. Widownia nie zgadzała się z jego wypowiedzią i na sali słychać było głośne: "Buuuu!". Ostatecznie jednak chłopak przeszedł casting. Chociaż miałam do niego pretensję, że nie poinformował mnie o niczym wcześniej, obie z Alice zaczęłyśmy skakać z radości i cieszyć się z jego sukcesu. 
_________________________
Ok, a więc stwierdziłam, że podzielę ten rozdział na 2 części. Czekam na dużo komentarzy! Hmm... Wprowadźmy mały szantażyk. 5 komentarzy=kolejny rozdział. :D Mwah! ;3 Linki waszych blogów u mnie - mile widziane. :) Możecie dodać opinię na temat tego rozdz. i kolejnych na Twitterze.  (@lovecurls_Harry) Osoby niezalogowane również mogą dodawać komentarze. -tak dla wiadomości. Liczę na Was, kochani! BIG LOVE Xx
~A.




piątek, 13 lipca 2012

Powiadomienie

Siemano! :* Piszę właśnie 5 rozdział, ponieważ jestem zadowolona z przynajmniej tych czterech komentarzy pod 4 rozdziałem. Zawsze coś... ;D Ale liczba obserwatorów... kiepsko ;p. Liczyłam na więcej, no ale cóż. I tak jestem wdzięczna. Chciałam się Was też zapytać czy macie ochotę na jakieś imaginy. Nigdy żadnego jeszcze nie pisałam, dlatego to byłby mój pierwszy raz. :) To co, chcielibyście? 5 rozdział wkrótce. <3
~A.
Dla Was całusek specjalnie od Hazzy ;D : 



poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 4 - "The Bakery"

    Harry opierał się plecami o metalową poręcz schodów. Między jego nogami leżała brązowa torba. Wpatrzony był uważnie w ekran swojego iphona, dlatego w ogóle nie zauważył, że przed nim stanęłam.
- Cześć -rzuciłam niepewnie.
    Momentalnie schował telefon do kieszeni kurtki, spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami i uśmiechnął się, jak to zwykle miał w zwyczaju.
- Cześć. Zaczynam pracę dopiero za dwadzieścia minut, więc możemy się przejść. Jeśli masz ochotę, oczywiście. -dodał szybko zarzucając swoimi gęstymi i kręconymi włosami.
- Jasne, z wielką chęcią. -odwzajemniłam uśmiech.
    Pogoda nie była zbytnio odpowiednia na spacer, ponieważ niebo było zachmurzone i padał delikatny deszczyk. Szliśmy chwilę w milczeniu. Kątem oka dostrzegłam, że Harry co chwila dyskretnie na mnie spogląda. Włożył dłonie do kieszeni kurtki i w końcu przemówił:
- Opowiedz mi coś o sobie. Nic o tobie nie wiem...
- Hm... Dobrze. To zacznę od tego, że jestem w połowie polką - od strony mamy. Urodziłam się w Polsce, lecz kiedy miałam dwa lata rodzice przeprowadzili się ze mną do Anglii, tutaj, do Holmes Chapel. Jeżdżę do mojego kraju co dwa lata, odwiedzić rodzinę i znajomych.
- Zgaduję, że urodę odziedziczyłaś po mamie? -zapytał, śmiało patrząc mi w oczy. -Słyszałem, że polki są bardzo ładne. -znowu się szeroko uśmiechnął.
    Zaśmiałam się oczarowana jego wypowiedzią. Po pierwsze: w sprytny sposób powiedział mi, że jestem ładna, a po drugie: miło było słyszeć, że ktoś interesuje się krajem, z którego pochodzę.
- Tak, dobrze słyszałeś. Myślę, że powinieneś kiedyś odwiedzić Polskę. -przerwałam na chwilę, a potem kontynuowałam opowieść o sobie. -A więc, uwielbiam słuchać muzyki, oglądać filmy i... tak między nami, kocham śpiewać, ale tylko wtedy, kiedy jestem sama w domu.
- Lubisz śpiewać? Może dziwnie to zabrzmi, bo jestem chłopakiem, ale ja też. Kiedy śpiewam, to zapominam o dniu i czasie. Muzyka sprawia, że robię na chwilę pauzę w moim życiu. Nie mógłbym bez tego żyć.
    Spuścił głowę i wbił wzrok w chodnik. Najwyraźniej uważał, że powiedział za dużo i bał się co o nim pomyślę. Dotknęłam jego ramienia.
- To słodkie, kiedy chłopak ma takie hobby. Mogłabym kiedyś posłuchać jak śpiewasz? -zapytałam niepewnie.
    Harry podniósł na mnie wzrok i od razu zobaczyłam dwa dołeczki na jego policzkach. Tak pięknie się uśmiechał... Lewą stronę górnej wargi zawsze miał leciutko wysuniętą do góry... Był to naprawdę drobny szczegół, ale właśnie on sprawiał, że jego uśmiech był wprost powalający.
- Może kiedyś... -mrugnął do mnie, a ja szybko odwróciłam wzrok. Przygryzłam dolną wargę, próbując powstrzymać rozkwitający uśmiech na mojej twarzy.
- Teraz ty opowiedz coś o sobie. Na razie wiem tylko, że pracujesz w piekarni i lubisz śpiewać. Słucham, co jeszcze?
    Zastanowił się chwilę, a potem zaczął o sobie opowiadać. Mówił o swoim ulubionym jedzeniu, o spędzaniu czasu na wygłupach z przyjaciółmi i o wielu innych rzeczach. Był zwariowanym chłopakiem. Zauważyłam, że już o niczym nie wstydzi mi się powiedzieć. Po prostu był sobą. Jednak niesamowite było w nim to, że przez cały ten czas nie znikał mu uśmiech z twarzy. Chłopak był po prostu pełen energii!
- No to jesteśmy. -Harry wskazał na kremowy budynek z niewielkim, pochyłym i czerwonym napisem na szybie: "The Bakery". Na jego bocznej ścianie widniał z kolei wielki, ciemno-czerwony kwadrat z napisem w środku:


"W. Mandeville
GROCER & BAKERY
MAKER OF
HOVIS"

    Chłopak wszedł do środka i przytrzymał mi drzwi. Znalazłam się w niewielkim, acz przytulnym pomieszczeniu. Harry polecił mi, abym zajęła miejsce, przy jednym z okrągłych stołów. On sam zaś przywitał się z właścicielem piekarni i udał się do pomieszczenia dla pracowników. Po chwili wrócił ubrany w czerwoną koszulkę roboczą. Nie było na razie żadnych klientów, więc Harry usiadł przy stoliku, naprzeciwko mnie.
- Czego sobie pani życzy? -zażartował.
- Poproszę dwie gałki lodów -czekoladową i śmietankową. -odpowiedziałam, żartobliwie podnosząc głowę do góry.
    Harry wstał z krzesła i udał się za ladę, mówiąc:
- Już się robi! Na koszt firmy, oczywiście.
    Wstałam, aby odebrać "zamówienie", lecz on tylko pokręcił głową i sam przyniósł mi rożka owiniętego w serwetki. Chwilę posiedzieliśmy i pogadaliśmy o szkole i wspólnych zainteresowaniach, a później Harry musiał  obsłużyć klientów, których z każdą chwilą przybywało coraz więcej. Ja, natomiast, bacznie go obserwowałam. Był niezwykle uprzejmy dla klientów, a przede wszystkim dla dzieci. Przez cały ten czas nie odrywałam od niego wzroku, a kiedy to zauważył, przesłał mi chyba najsłodszy uśmiech, jaki do tej pory widziałam. Zarumieniłam się i odwróciłam wzrok, lecz oboje nie przestaliśmy się uśmiechać. 
    Kiedy Harry skończył pracę odprowadził mnie pod same drzwi mojego domu.
- Dziękuję ci, że towarzyszyłaś mi przy pracy.
- Nie ma za co. Było naprawdę zabawnie!
    Staliśmy na przeciwko siebie, a po chwili Harry zrobił krok w moją stronę.
- Jessica... powtórzymy to jeszcze?
- Masz na myśli randkę? -zapytałam chcąc się upewnić.
    Skinął głową i poprawił dłonią grzywkę.
- Jasne. -uśmiechnęłam się promiennie. - Dziękuję za dzisiaj.
    Harry niespodziewanie podszedł do mnie jeszcze bliżej i cmoknął mnie w policzek. Poczułam falę gorąca rozchodzącą się po mojej twarzy.
- Do zobaczenia. -pożegnał się.
- Cześć. -powiedziałam szybko, otworzyłam drzwi i weszłam do domu.
    Wyjrzałam dyskretnie przez małe okno. Harry stał jeszcze w tym samym miejscu i uśmiechał się sam do siebie. Nagle wykonał tryumfalny skok, a ja zaczęłam się tak śmiać, że rozbolał mnie brzuch. 
    Zdjęłam buty i kurtkę i poszłam na górę do swojego pokoju. Wyjęłam telefon z kieszeni jeansów i odnalazłam numer Alice w kontaktach. Wcisnęłam: "Połącz". Dziewczyna odebrała po trzech sygnałach.
- Hej, Alice. Jestem już w domu.
- Cześć. Opowiadaj, jak było?! Proszę cię! Nie trzymaj mnie tak w nieświadomości! Mów! -Odsunęłam telefon od ucha, ponieważ Alice niemal krzyczała do słuchawki.
- Dobra, dobra, ale błagam cię, przestań tak głośno mówić! No więc tak... Najpierw poszliśmy na króciutki spacerek, a później do piekarni. Gadaliśmy chwilę i Harry musiał obsłużyć klientów. Kiedy skończył pracę, odprowadził mnie do domu i pocałował mnie w policzek oraz zapytał się czy jeszcze się spotkamy. Zgodziłam się, oczywiście. Był taki słodki i cały czas się uśmiechał. Myślę, że... ja... coś do niego czuję.
- To świetnie! Jess, nawet nie wiesz jak się cieszę. -W głosie Alice słychać było szczerą radość. - A tak w ogóle to zapraszam cię do mnie w sobotę. Będziemy opychać się popcornem i oglądać... no zgadnij co.
    Wcale nie musiałam zgadywać. Nie przegapiłyśmy jeszcze nigdy, ani jednego odcinka X Factor.
- Serio? Każesz mi zgadywać coś, co jest tak oczywiste? Matko, X Factor to chyba całe nasze życie!-zaśmiałam się, a Alice mi zawtórowała.
- Słuchaj, muszę już kończyć. Aha, i jeszcze jedno... w szkole będą dopiero w piątek, na zakończeniu roku szkolnego. Źle się czuję i mama pozwoliła mi zostać w domu. Zresztą i tak nie robimy już nic ważnego w szkole. To do zobaczenia na zakończeniu. Pa.
- Cześć. -pożegnałam się i rozłączyłam.
    Usłyszałam jak rodzice wrócili do domu. Poszłam się z nimi przywitać, a później położyłam się spać, ponieważ było już późno, a ja sama odczuwałam zmęczenie.
__________________________
A więc jest już 4 rozdział ! Dopiero się rozkręcam i mam już zaplanowanych kilka rozdziałów (mam nadzieję, że wyjdą dobrze), ale niestety nic Wam nie zdradzę. :D Mam nadzieję, że dojdzie tutaj więcej czytelników, ponieważ piszę tego bloga ze względu na Was. 
Byłabym wdzięczna, gdybyście zachęcali innych do odwiedzania mojego bloga. 
Liczę na dużo komentarzy i obserwatorów. ;*
P.S. Co z wyglądem strony? Zmienić coś?

piątek, 6 lipca 2012

Rozdział 3 - "Do trzech razy sztuka"

    Chłopak uśmiechnął się do mnie lekko, ukazując swoje białe zęby, a po chwili zabrał ręce z mojej talii i schował dłonie do kieszeni jeansów. Poczułam ciepło na swoich policzkach. Spuściłam na chwilę wzrok, nie chcąc, aby Harry zobaczył jak się rumienię. Nic nie mogłam na to poradzić; jego uśmiech był wprost oszałamiający, a w dodatku to śmiałe spojrzenie przeszywało mnie na wylot.
- Przepraszam... -zaczął przerywając niezręczną ciszę -Spieszyłem się, żeby oddać rozprawkę na biologię, przed wyjściem nauczycielki z klasy.
- To też moja wina. Przeglądałam swój sprawdzian i nie zwracałam na nic innego uwagi.
    Harry zmarszczył na chwilę czoło.
- W tak krótkim czasie wpadliśmy już na siebie dwa razy, tutaj, na korytarzu szkolnym... Nie sądzisz, że to dziwne? 
    Tak, to dziwne, ale mnie się podoba, pomyślałam. Na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech.
- Wiesz, Harry, do trzech razy sztuka!
    Zaśmialiśmy się razem. Nagle rozejrzałam się dookoła. Korytarz był już prawie pusty, a ja nawet nie słyszałam dzwonka na lekcję.
- Muszę już iść. Miło się rozmawiało, Harry. -posłałam mu słodki uśmieszek. Mało by brakowało, a powiedziałabym: "Cieszę się, że na mnie wpadłeś".
    Odwróciłam się i ruszyłam w stronę swojej klasy. Harry złapał mnie delikatnie za nadgarstek i zapytał:
- Robisz coś dzisiaj po szkole? Pracuję w piekarni na Macclesfield Road i pomyślałem, że może wpadniesz i pogadamy. Tak na marginesie... mamy całkiem dobre lody. -poprawił ręką gęstą grzywkę i znowu przesłał mi szeroki uśmiech.
    Tak, Harry, tak!, wyrywał się głos w mojej głowie. Po chwili jednak powiedziałam spokojnie:
- Macclesfield Road? To niedaleko mojego domu. Z przyjemnością wpadnę. To do zobaczenia! -pomachałam mu i pobiegłam do klasy.
    Przeprosiłam nauczycielkę od polskiego za spóźnienie i zajęłam swoje miejsce na końcu sali. Oparłam głowę o łokieć i wsłuchałam się w słowa polonistki. Całe szczęście lekcja minęła szybko, ponieważ oglądaliśmy jakiś czarno-biały film, przez który niemal połowa klasy zasnęła, wliczając w to mnie.
    Kiedy wyszłam z sali, po dzwonku, zauważyłam Alice opartą plecami o szafki. Ona również zwróciła na mnie uwagę.
- Nie było cię na pierwszej przerwie. Oj, ostro się tłumacz, koleżanko. Mam nadzieję, że robiłaś coś niezwykle ważnego, hm, no nie wiem... na przykład rozmawiałaś z Harry'm? -Alice splotła ręce na piersi niezwykle podekscytowana wyczekując odpowiedzi.
    Zamknęłam powoli oczy i puknęłam się lekko w czoło.
- Och, Alice strasznie cię przepraszam! Kompletnie zapomniałam, że byłyśmy umówione. I tak, rozmawiałam z... -nie dokończyłam zdania, ponieważ przerwała mi przyjaciółka.
- Ćssssi! -uciszyła mnie. -Jesteś usprawiedliwiona. Jeśli z nim rozmawiałaś, to nie ma o czym mówić. Okej, a więc opowiadaj! O czym gadaliście?
- Znowu na siebie wpadliśmy, dosłownie. Mało brakowało, a wywaliłabym się, ale Harry złapał mnie w ostatniej chwili. Zaprosił mnie na lody do piekarni, gdzie pracuje po szkole. -spojrzałam na jej twarz. -Tak, Alice, ja też się strasznie cieszę! A teraz zamknij buzię, bo się ludzie na ciebie patrzą.
    Alice podskoczyła uradowana i bez przerwy potrząsała mnie za ramiona. Jak widać nie obchodziło ją teraz, co pomyśli sobie o niej reszta uczniów, która w tej chwili omijała nas szerokim łukiem. Ta dziewczyna chyba nie miała wstydu.
- To świetnie! Jak ja się cieszę! Idziesz na randkę z niezłym przystojniakiem!
    Pociągnęłam Alice za bluzkę w stronę damskiej toalety. Kiedy już byłyśmy w pomieszczeniu machnęłam jej ręką przed twarzą.
- Okej, Alice. Teraz możesz kontynuować.
    Dziewczyna znowu zaczęła skakać z radości, uśmiechać się od ucha do ucha i mówić dziwne oraz przerażające rzeczy na temat mojej... randki. Kiedy się uspokoiła życzyła mi tylko powodzenia, a potem wróciłyśmy do swoich klas na kolejne lekcje. Okropnie się dłużyły, ponieważ nie myślałam o niczym innym, jak tylko o spotkaniu z Harry'm.
    Nawet nie wiem czy można to było nazwać randką. Może chłopak miał na myśli tylko i wyłącznie przyjacielskie spotkanie?
    Szłam szybkim krokiem w stronę głównego wyjścia. Rozglądałam się za Harry'm, aż w końcu go dostrzegłam.
________________________
Żałuję, że nikt nie czyta tego bloga, ale przynajmniej popiszę dla siebie, na razie... :( Przyznam, że rozdział krótki. Może dlatego, żeby wzbudzić ciekawość? :D Mam nadzieję, że w końcu pojawią się jacyś obserwatorzy. 
P.S. Piszcie w komentarzach, co powinnam zmienić w wyglądzie strony, w opowiadaniu? Bo wiem, że wygląd jest taki zwykły... A opowiadanie, to już od was zależy. :)
~A.
   

środa, 4 lipca 2012

Rozdział 2 - Kobieta zmienną jest...

    Resztę drogi do domu pokonywałam w milczeniu słuchając przygód mojej przyjaciółki. Opowiadała mi jak wraz z Carmen poznały przystojnych amerykanów, którzy zaprosili je do swojej trzypiętrowej willi z niesamowitym widokiem na morze.
- Szkoda, że cię tam ze mną nie było! Tamci chłopcy byli tacy zabawni! Całe szczęście, że wzięłam ich numery telefonów. To były chyba najlepsze pięć miesięcy jakie w życiu miałam. -Alice uśmiechnęła się sama do siebie wspominając minione chwile.
    Pokiwałam tylko głową, wbiłam wzrok w chodnik i trochę przyspieszyłam kroku. Alice zauważyła moje zachowanie. 
- Ej, Jess, co ci jest? Wyglądasz na zdołowaną.
- Nie, jest spoko. Po prostu zamyśliłam się. Sądzę, że powinnam była tam z tobą być i dotrzymać ci towarzystwa. Zresztą zawsze chciałam polecieć do Stanów Zjednoczonych. Mam nadzieję, że będę mieć jeszcze taką okazję. A teraz idźmy szybciej, bo chcę już być w domu. -posłałam Alice wymuszony uśmiech.
    Nie tylko Alice zdziwiło moje zachowanie, ale mnie również. Byłam lekko przygnębiona, ale zarazem szczęśliwa i wiedziałam, że na pewno nie chodzi o Stany Zjednoczone. Cały czas wracałam myślami do tamtego incydentu na korytarzu szkolnym.
    Uśmiechnęłam się do siebie na te słowa. Ja i Harry... W ogóle nie wierzyłam, że mogłoby to być możliwe. On wydawał się taki idealny, a ja... czułam, że nie dorastam mu do pięt. Ale przynajmniej nie uważałam się za brzydką dziewczynę. Byłam wysoką brunetką o niezłej sylwetce  i dużych, niebieskich oczach. Na nosie i policzkach miałam delikatne piegi. Większość moich znajomych twierdziła również, że jestem niezwykle zabawną, uprzejmą i uczciwą osobą. A więc w czym problem? -myślicie pewnie. Szczerze powiedziawszy ja sama tego nie wiedziałam. Czułam się taka zagubiona! Może po prostu bałam się, że chłopak odrzuciłby mnie?
    Jeszcze pół godziny temu myślałam, a nawet byłam pewna, że mi się nie podoba, ale było coś w nim... coś takiego, co mnie przyciągało. Kiedy wspominałam ten jego szczery i szeroki uśmiech, burzę loków na głowie, zapierało mi dech w piersiach, a ciarki przechodziły po plecach. Zaczęło bawić mnie to, że sama siebie oszukiwałam. Przecież pragnęłam się z nim po raz kolejny zobaczyć. Nie wiedziałam tylko czy on też tego chciał.
    Nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłyśmy się przed drzwiami mojego domu. Otworzyłam je kluczami, które przed chwilą wyjęłam z bocznej kieszeni mojej torby. Zaprosiłam Alice do środka. Nagle zobaczyłam, że przed schodami stoi wielka, czarna walizka, a obok niej biało-niebieska torba podróżna.
- Twoi rodzice wpuścili mnie, kiedy szykowali się do pracy. Chciałam na ciebie poczekać w domu, ale nie mogłam się doczekać naszego spotkania, dlatego odłożyłam rzeczy i od razu poszłam do naszej szkoły. -wyjaśniła Alice i wzruszyła obojętnie ramionami.
    Zdjęłyśmy buty i pobiegłyśmy na górę do mojego pokoju. Alice rzuciła się na moje łóżko z satynową pościelą i splotła ręce na piersi.
- Chcę już poniedziałek! -powiedziała po chwili.
- Ja też. -odrzekłam cicho, a kąciki moich ust lekko uniosły się w górę.
    Przyjaciółka popatrzyła na mnie ze zdumieniem.
- No nie wierze! Ty i szkoła? A może jeszcze lekcja historii z panią Elizabeth, co? Jak gadałyśmy przez Skype'a cały czas marudziłaś, że nie możesz już wytrzymać w tej szkole i chcesz jak najszybciej wakacje.
- No cóż. Na razie nie mam zamiaru przejmować się jakąś nauczycielką od historii. A z resztą jakoś sobie poradzę. W końcu to tylko szkoła. -wzruszyłam ramionami.
    Alice powoli otwierała usta z zaskoczenia. Szybko usiadła na łóżku, złapała mnie mocno za nadgarstek i powiedziała:
- Chodzi o Harry'ego?! To przez niego ta zmiana, prawda? -Spojrzała na mnie, a ja spuściłam tylko głowę i wpatrzyłam się w swoje dłonie. -To dlatego tak ci spieszno do szkoły. Wiedziałam! Spodobał ci się! Dziewczyno, nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa z tego powodu. W końcu twoje szczęście jest moim szczęściem. Sądzę zresztą , że pasujecie do siebie. -Po tych słowach przytuliła mnie mocno tak, że przez chwilę nie mogłam złapać oddechu.
    Westchnęłam, spojrzałam dziewczynie głęboko w jej brązowe oczy i powiedziałam tylko:
- Tak... Tak, chodzi o Harry'ego.
- I co masz zamiar z tym zrobić?
- Nic.
-Jak to nic?! Przecież musisz działać! Nie możesz czekać aż będzie za późno. -rzekła stanowczo Alice.
    Zastanowiłam się chwilę nad słowami przyjaciółki. Co Alice sobie myślała? Przecież widziałam go tylko jeden raz w życiu i niczego o nim nie wiedziałam.
- Alice, błagam cię, zwolnij trochę. Zachowujesz się jakbyś chciała wszystko zaplanować, abym tylko z nim była. Tak nie można. Nawet nie znam jego osobowości. Nic o nim nie wiem. Pozwolisz, że ja sama zdecyduję co powinnam zrobić. Oczywiście jestem ci niezwykle wdzięczna, za to, że tak bardzo się starasz i chcesz mojego szczęścia. -słowa wypowiadałam z niezwykłą delikatnością, aby nie urazić przyjaciółki.
    Alice pokiwała głową, na znak, że mnie rozumie i bez względu na wszystko uszanuje mój wybór.
- Dziękuję ci.
- Spoko. Przepraszam, że tak wszystko planuję. -na jej twarzy pojawił się grymas. - Pogadasz z nim przynajmniej?
- Tak. Już w poniedziałek.
    Alice zmarszczyła na chwilę czoło i odezwała się:
-Wiesz, że nawet jak mówiłaś, że ci się nie podoba, to ja w głębi duszy czułam, że jest inaczej? Kiedy rozmawiałaś z nim tam, na korytarzu, wydawałaś się być taka spięta i podenerwowana.
    Opadłam na łóżko i wpatrzyłam się w sufit.
- Sama siebie okłamywałam. -Po chwili spojrzałam na przyjaciółkę. -Alice, jeśli nic z tego nie wyjdzie... daruję sobie.
    Dziewczyna pokiwała tylko głową, na znak zgody.

***

    Weekend minął nam w zaskakującym tempie. Po naszej szczerej rozmowie, nie wspomniałyśmy nawet słówka o Harry'm Styles'ie. Po prostu świetnie bawiłyśmy się w swoim towarzystwie oglądając horrory i komedie romantyczne, w tym samym czasie malując sobie paznokcie oraz pakując do ust garście popcornu. 
- Muszę już lecieć do siebie, Jess. -powiedziała Alice późnym wieczorem wstając z podłogi w salonie.
    Zrobiłam minę smutnego dziecka.
- No tak... jutro szkoła. To co, widzimy się na pierwszej przerwie?
- Jasne! -krzyknęła do mnie z przedpokoju zakładając buty na nogi.
    Alice była już gotowa do wyjścia. W prawej ręce trzymała rączkę od walizki, w lewej zaś torbę podróżną. Podniosłam się z kanapy i poszłam się z nią pożegnać.
- Dziękuję za gościnność i do jutra, kochana!
- Spoko.Do zobaczenia, Alice!
    Cmoknęłyśmy się w policzek, a potem Alice wyszła z domu i zostałam sama. Pobiegłam szybko na górę. Wzięłam szybki, gorący prysznic, umyłam porządnie zęby i położyłam się do łóżka. Chwilę myślałam o następnym dniu, aż w końcu zasnęłam.

***

    Obudził mnie alarm w moim telefonie. Wyłączyłam nieznośną melodię, przeciągnęłam się na łóżku, a potem z niego wstałam. Poszłam od razu do łazienki. Rozczesałam gęste włosy, umyłam zęby i nałożyłam trochę tuszu na rzęsy. Zdjęłam piżamę i założyłam biały top, niebieskie jeansy i szary sweterek. Na szyję założyłam naszyjnik w kształcie arbuza, na nogi zaś niskie, czarne Conversy. Spakowałam książki do torby, zjadłam śniadanie na szybko i wyszłam z domu.
    Przyspieszyłam kroku, ponieważ zostało dziesięć minut do dzwonka na pierwszą lekcję. Wbiegłam do budynku i na końcu korytarza zobaczyłam otwarte drzwi do mojej sali, gdzie wchodziła właśnie ostatnia osoba z klasy. Podbiegłam kawałek, aby nie zamknęła mi drzwi przed nosem. Wreszcie weszłam do sali i zajęłam miejsce na końcu środkowego rzędu. Wyjęłam książki do biologii, które, jak się później okazało, nie były potrzebne, ponieważ mieliśmy poprawę pracy klasowej z działu: "Układ pokarmowy człowieka".
    Nagle usłyszałam swoje nazwisko i podeszłam do biurka nauczycielki po odbiór sprawdzianu. Na samej górze dostrzegłam czerwoną czwórkę plus, a pod nią podpis nauczycielki. Byłam zadowolona z otrzymanej oceny. Po rozdaniu prac nauczycielka tłumaczyła nam jakie powinniśmy napisać i zaznaczyć prawidłowe odpowiedzi. Kiedy skończyła, niespodziewanie zadzwonił dzwonek na przerwę. Powoli wychodziłam z klasy jeszcze raz uważnie przyglądając się klasówce, aż w końcu zderzyłam się z kimś. Poczułam, że tracę równowagę. Ktoś jednak błyskawicznie złapał mnie w talii nie pozwalając bym upadła. Spojrzałam na tą osobę i zobaczyłam nie kto innego jak tylko: Harry'ego Styles'a.
_____________________________
Przyznam szczerze, że miałam lekki kłopot z napisaniem tego rozdziału, a w szczególności z rozmową Alice i Jessici, bo wydawała mi się nudna, ale jakoś ją urozmaiciłam i dobrnęłam do końca. :) Jak już przeczytaliście, to zostawcie po sobie jakiś mały komentarzyk. Będę wdzięczna. ;3
Kolejny rozdział wkrótce!
~A.